Nick Czarny Portfolio

O tym jak

O 2:00 w nocy łapaliśmy stopa w Iranie

Artykuł Dwujęzyczny:

This is a true and totally surreal adventure that happened to me and my friend in July 2017, right in the heart of Iran.

Oto prawdziwa i totalnie surrealistyczna przygoda, która przydarzyła się mi i mojej znajomej w lipcu 2017 roku w samym środku Iranu.

Tehran – the bustling capital of Iran.

After a few weeks of getting comfortable in Tehran, the capital, we headed south for a few days in order to visit one of the oldest cities on Earth and film a few shots for our documentary.

Po kilku tygodniach na oswojenie się z Teheranem, stolicą, udaliśmy się na południe na kilka dni, w celu odwiedzenia jednego z najstarszych miast na świecie i nakręcenia kilku ujęć do naszego dokumentu.

The road to Isfahan.

Isfahan, though smaller than Tehran, is still a bustling city. We had a contact there — someone Caroline had found on Couchsurfing. He offered us accommodation, and it seemed like the perfect set-up. The house was big, with plenty of rooms and even a nice garden. It was just what we needed for our group of five.

Isfahan, chociaż mniejszy niż Teheran, jest nadal tętniącym życiem miastem. Mieliśmy tam kontakt – kogoś, kogo Caroline znalazła na Couchsurfingu. Zaoferował nam zakwaterowanie i wydawało się, że to idealne rozwiązanie. Dom był duży, z wieloma pokojami i nawet ładnym ogrodem. To było dokładnie to, czego potrzebowaliśmy dla naszej pięcioosobowej grupy.

The beautiful Isfahan is 5,000 years old!

The city is full of incredible places.

We arrived a little later than planned, around 8 or 9 p.m., and when we got to the guy’s house, things immediately feltoff.

Przyjechaliśmy trochę później niż planowaliśmy, około 8 lub 9 wieczorem, a gdy dotarliśmy do domu gościa, od razu poczuliśmy siędziwnie.

Our host — a bloke in his mid-thirties — was running around like crazy. It became clear quite quickly that he had completely forgotten about our arrival. He told us he had plans to go to a party that evening because a girl he liked was going to be there.

Nasz gospodarz – koleś w połowie trzydziestki – latał wszędzie dookoła jak roztrzepany. Szybko stało się jasne, że całkowicie zapomniał o naszym przyjeździe. Powiedział nam, że ma plany pójść na imprezę tego wieczoru, ponieważ dziewczyna, którą lubił, tam będzie.

He clearly did’t want to miss this event, and we didn’t exactly know what to do. So, he decided that the only logical option was to take us with him.

Ewidentnie nie chciał opuścić tego wydarzenia, a my nie do końca wiedzieliśmy, co robić. Więc zdecydował, że jedyną logiczną opcją jest zabranie nas ze sobą.

On our way to the party.

Next thing we knew, we were squeezed into his tiny car, expecting a short drive to this party. But what was supposed to be a 15 or 20-minute trip turned into a long, tiring journey. An hour and a half later, we found ourselves way outside the city, heading to a party at some mansion in the middle of nowhere.

Nim się obejrzeliśmy, siedzieliśmy ściśnięci w jego maleńkim aucie, przekonani, że czeka nas krótka podróż na imprezę. Jednak to, co miało być 15-20 minutową przejażdżką, zamieniło się w długą, męczącą wyprawę. Po półtorej godziny jazdy znaleźliśmy się daleko poza miastem, zmierzając na przyjęcie do jakiejś posiadłości pośrodku niczego.

When we arrived, the sheer size of the place took us by surprise. The house was massive, surrounded by tall walls, and inside the courtyard were expensive cars like Porsches and Lamborghinis. We felt like we’d stumbled onto the set of a film.

Kiedy przyjechaliśmy, ogrom tego miejsca nas zaskoczył. Dom był wielgachny, otoczony wysokimi ścianami, a na dziedzińcu stały drogie samochody, jak Porsche czy Lamborghini. Mieliśmy wrażenie, że trafiliśmy na plan filmu.

I didn’t take any pictures of it, but it looked like this.

The house itself was bizarre. It was almost entirely empty, with just a few pieces of furniture and some enormous speakers blaring music. The scene was surreal: there were maybe nine or ten people, most of them older, and some kids running around.

Sam dom był dziwaczny. Był prawie całkowicie pusty, z zaledwie kilkoma meblami i ogromnymi głośnikami grającymi głośno muzykę. Scena była surrealistyczna: było może dziewięć lub dziesięć osób, większość z nich starszych, i kilka biegających dzieci.

We stood out like sore thumbs*. The locals were surprised by our arrival (clearly he didn’t tell them) but it quickly turned into excitement and fascination. I had a feeling that having five Europeans at the party raised its status. So the few people there quickly flocked around us, eager to socialize.

*ten idiom jest bardziej popularny po angielsku niż jego polski odpowiednik.

Rzucaliśmy się w oczy jak kciuki w maśle. Lokalni byli zaskoczeni naszym przybyciem (ewidentnie nie uprzedził ich o tym), ale szybko przerodziło się to w ekscytację i fascynację. Miałem wrażenie, że obecność pięciu Europejczyków na imprezie podniosła jej status. Garstka ludzi szybko zgromadziła się wokół nas, chętna do rozmów.

Most of our group started enjoying themselves, dancing to the Iranian music that was playing. But for me and Caroline, the whole thing was overwhelming. After an hour or so of trying to get into the spirit of things, we both looked at each other and silently agreed it was time to go.

Większość naszej grupy zaczęła się dobrze bawić, tańcząc do irańskiej muzyki, która grała w tle. Ale dla mnie i Caroline cała sytuacja była przytłaczająca. Po około godzinie prób wczucia się w nastrój, spojrzeliśmy na siebie i bez słowa zgodziliśmy się, że czas się zbierać.

There was just one problem: all of our stuff was back at this guy’s house — our phones, wallets, passports. We had no way to call a taxi. Now that I think about it I wonder why these rich people at the party couldn’t call us a cab, but they didn’t. The best solution at the time was to simply leave and find our way back…somehow.

Był tylko jeden problem: wszystkie nasze rzeczy zostały w domu tego faceta — telefony, portfele, paszporty. Nie mieliśmy jak zamówić taksówki. Teraz, gdy o tym myślę, zastanawiam się, dlaczego ci bogaci ludzie na imprezie nie mogli zamówić nam taksówki, ale tego nie zrobili. Najlepszym rozwiązaniem w tamtej chwili wydawało się po prostu wyjść i znaleźć drogę powrotną… jakoś.

Our host was still deep into the party (and his love interest), so we asked him for some money for the ride back, but he didn’t have any. Instead, he scribbled his address on a piece of paper, handed us his house keys, and wished us luck. With nothing but this scrap of paper and no real plan, we decided to hitchhike our way back to Isfahan.

Nasz gospodarz był głęboko zaangażowany w imprezę, (i jego wybrankę serca) więc poprosiliśmy go o pieniądze na powrót, ale nie miał nic. Zamiast tego, nabazgrał swój adres na kawałku papieru, wręczył nam klucze do swojego domu i życzył powodzenia. Z niczym więcej niż ten skrawek papieru i bez żadnego konkretnego planu, postanowiliśmy wrócić autostopem z powrotem do Isfahanu.

It was the middle of the night, and we were walking down a moonlit road in the countryside. No cars, no people — just us and the open road. The whole situation felt surreal, but anything was better than staying at that party. After a while, we reached a road with a single light and an empty shop, and decided to try our luck hitchhiking.

Była to połowa nocy, a my szliśmy po wiejskiej drodze oświetlonej światłem księżyca. Bez samochodów, bez ludzi – tylko my i otwarta droga. Cała sytuacja wydawała się surrealistyczna, ale wszystko było lepsze niż pozostanie na tej imprezie. Po chwili dotarliśmy do drogi z pojedynczym światłem i pustym sklepem i postanowiliśmy spróbować szczęścia na autostopie.

This is what Iranian countryside roads look like.

Just as we raised our thumbs, a motorcycle passed us, then came to a sudden stop. The rider got off and hurried over to us, visibly confused. We tried explaining that we’d been at a party and were trying to get back to Isfahan, without money for a taxi, but unfortunately he didn’t speak any English at all.

W momencie gdy podnieśliśmy kciuki, motocykl przejechał obok nas, a potem nagle się zatrzymał. Motocyklista zsiadł i pośpieszył do nas, wyraźnie zdezorientowany. Próbowaliśmy wyjaśnić, że byliśmy na imprezie i staraliśmy się wrócić do Isfahanu, bez pieniędzy na taksówkę, ale niestety nie mówił po angielsku.

Despite that he understood us somehow. And instead of leaving us, he started calling everyone he knew trying to get us a ride — his brother, his uncle, his father (at least that’s who I thought they were. I only heard loud male voices in his phone). After five or six calls, he gave up and called a taxi instead.

Mimo to jakoś nas zrozumiał. Zamiast nas zostawić, zaczął dzwonić do wszystkich, których znał, próbując załatwić nam podwózkę — najpierw do swojego brata, potem do wujka, a nawet ojca (przynajmniej tak mi się wydawało, bo w telefonie słyszałem tylko głośne męskie głosy). Po pięciu czy sześciu telefonach dał za wygraną i zamiast tego zadzwonił po taksówkę.

We waited with him in silence until, 15 minutes later, the taxi pulled up. The man explained the situation to the driver, showed him the address, and then did something that left us stunned — he pulled out his own wallet and paid the fare.

Czekaliśmy z nim w ciszy, aż po 15 minutach taksówka w końcu podjechała. Mężczyzna wyjaśnił sytuację kierowcy, pokazał mu adres, a potem zrobił coś, co nas kompletnie zaskoczyło — wyciągnął swój portfel i zapłacił za kurs.

This stranger, who had no reason to help us, made sure we were safely in the taxi and waved us off as we drove back to Isfahan. It was one of those moments that restores your faith in humanity. The taxi driver, also confused by the whole situation, took us back to our host’s house.

Ten nieznajomy, który nie miał powodu, aby nam pomóc, upewnił się, że bezpiecznie jesteśmy w taksówce i pomachał nam, gdy odjeżdżaliśmy z powrotem do Isfahanu. Był to jeden z tych momentów, które przywracają wiarę w ludzkość. Kierowca taksówki, również zdezorientowany całą sytuacją, zawiózł nas z powrotem do domu naszego gospodarza.

The next morning, we woke to the sight of our friends snoring around the house. Later they all woke up hungover and groggy and we made them breakfast. Apparently after our departure more people came and the party took a wild turn. That night in Iran will always be one of the strangest — and most unexpectedly heartwarming — experiences of my travels.

Następnego ranka obudziliśmy się, widząc naszych znajomych, którzy chrapali porozrzucani po całym domu. Później, kiedy wszyscy wstali, półprzytomni i z kacem, zrobiliśmy im śniadanie. Podobno po naszym wyjściu przyszło więcej ludzi, a impreza wymknęła się spod kontroli. Tamta noc w Iranie na zawsze pozostanie jednym z najdziwniejszych — i najbardziej niespodziewanie wzruszających — doświadczeń moich podróży.

⬅️ Previous Story

Next Story ➡️