O tym jak
W Iranie spotkała nas pozytywna niespodzianka
Artykuł Dwujęzyczny:
Back in 2017, I travelled to Iran with a small group of friends, filming a documentary about the lives of women there. This wasn’t a professional project — a very small budget and no high-end equipment.
W 2017 roku poleciałem do Iranu z małą grupą przyjaciół, kręcąc dokument o życiu tamtejszych kobiet. To nie był profesjonalny projekt – mieliśmy bardzo mały budżet i brak dobrego sprzętu.
It was just us and a dream, a story we wanted to tell, especially my friend Caroline, who was leading this whole adventure.
Byliśmy tylko my, marzenie i historia, którą chcieliśmy opowiedzieć, szczególnie moja przyjaciółka Caroline, która prowadziła całą tę przygodę.

Trip to Varzaneh desert (from left – Juliet, Caroline, Lee, and I’m sittting)
One blazing day in July, halfway through our trip, we realized it was Julie’s birthday. No plans, no cake, just us, the summer heat, and Tehran’s rocky skyline. So we decided to mark the day in our own way and take a day off from filming.
Pewnego upalnego dnia w lipcu, w połowie naszej podróży, uświadomiliśmy sobie, że to urodziny Julie. Żadnych planów, brak tortu, tylko my, letni skwar i skalista panorama Teheranu. Postanowiliśmy uczcić dzień na swój sposób i wzięliśmy dzień wolny od nagrań.
Tehran sits right by this rugged mountain range, and we decided to hike up and celebrate in nature. The landscape was surreal — so different from the green forests of Poland I was used to. It was all sharp, dusty cliffs and towering rocks, almost lunar in its emptiness.
Teheran leży tuż obok surowego pasma górskiego, więc postanowiliśmy wspiąć się i świętować na łonie natury. Krajobraz był nierealny – zupełnie inny niż zielone lasy Polski, do których byłem przyzwyczajony. To były ostre, zakurzone klify i strzeliste skały, niemal księżycowe w swojej pustce.

Tehran – the bustling capital of Iran.
The next day, we had a big meet-up planned with one of the women from our documentary, a young entrepreneur who was already managing one business, starting another, and advising a third — all at just 19.
Następnego dnia mieliśmy zaplanowane duże spotkanie z jedną z kobiet z naszego dokumentu, młodą przedsiębiorczynią, która w wieku zaledwie 19 lat prowadziła jedną firmę, zakładała kolejną i doradzała trzeciej.
We’d met her and her friend Amir briefly at a café a couple of days earlier. Amir, a quiet, kind guy with a gentle sense of humor, offered to let us crash at his place for the shoot, which we gladly accepted.
Poznaliśmy ją i jej przyjaciela Amira chwilę wcześniej w kawiarni. Amir, cichy i życzliwy facet z delikatnym poczuciem humoru, zaproponował, że pozwoli nam przenocować u siebie podczas zdjęć, co z radością przyjęliśmy.

View of Tehran from the mountains.
After our hike, we called Amir to let him know we’d be running late. In passing, we mentioned that it was Julie’s birthday and that our hike was just taking a bit longer than we expected. He told us to take our time.
Po naszej wędrówce zadzwoniliśmy do Amira, żeby dać mu znać, że się spóźnimy. Przy okazji wspomnieliśmy, że to urodziny Julie i że nasza wędrówka trwa nieco dłużej niż przewidywaliśmy. Powiedział, żebyśmy się nie spieszyli.
By the time we got to his place that evening, sunburned and exhausted, Amir welcomed us with that warm Iranian hospitality, showing us around his beautiful apartment — spacious, modern, and really cozy.
Kiedy wieczorem dotarliśmy do jego miejsca, spieczeni słońcem i zmęczeni, Amir przywitał nas z typową irańską gościnnością, pokazując nam swoje piękne mieszkanie – przestronne, nowoczesne i naprawdę przytulne.
We unpacked, charged our phones, freshened up. About 15 minutes later, Amir invited us out to the balcony to share some tea. A few of us grumbled about leaving our comfy spots, but, of course, we all followed him out. And just as we stepped onto the balcony, we heard this loud bang, then another!
Rozpakowaliśmy się, naładowaliśmy telefony, odświeżyliśmy się. Jakieś 15 minut później Amir zaprosił nas na balkon na herbatę. Kilkoro z nas marudziło, że nie chce opuszczać wygodnych miejsc, ale oczywiście wszyscy poszliśmy. I ledwo wyszliśmy na balkon, gdy usłyszeliśmy głośny huk, a potem kolejny!
My first thought was, “What on earth is going on?” But right after that, confetti started falling from above, and the lights flicked on. Standing there, in the dark with balloons, a cake, and a huge smile, were about fifteen of Amir’s friends, all shouting, “Happy Birthday!”
Pierwsza myśl: „Co się tu dzieje?” Ale zaraz potem zaczęło padać konfetti, a światła rozbłysły. A tam, w ciemności, z balonami, tortem i ogromnym uśmiechem, stało około piętnastu przyjaciół Amira, wszyscy krzyczący: „Wszystkiego najlepszego!”
Turns out, Amir had taken our tiny mention of Julie’s birthday and turned it into a full-blown surprise party. We were stunned — he barely knew us, yet here he was, throwing a party on his own balcony, surrounded by friends who’d shown up just for this.
Okazało się, że Amir wziął nasze krótkie wspomnienie o urodzinach Julie i zamienił je w prawdziwą imprezę-niespodziankę. Byliśmy oszołomieni – ledwo nas znał, a mimo to zorganizował przyjęcie na swoim balkonie, otoczony przyjaciółmi, którzy przyszli tylko po to.

Sadly, I only took two pictures during the party 🙁

This is the other one. My bad :/
Some of them could only stay long enough to sing “Happy Birthday” and say hi before slipping out to get home for work. But the kindness, that willingness to just show up for a friend-of-a-friend, floored us all.
Niektórzy z nich mogli zostać tylko na tyle, żeby zaśpiewać „Sto lat” i powiedzieć „cześć”, zanim musieli wymknąć się do domu. Ta życzliwość, gotowość do pojawienia się tylko dla znajomego znajomego, naprawdę nas poruszyła.
Over the next couple of weeks, we grew closer to Amir and his friends. And there was this one unforgettable moment on our last drive to the airport. We were dropping off one of our crew members, saying our goodbyes, when I glanced at my phone and saw the news: Chester Bennington, the lead singer of Linkin Park, had passed away. Shocked, I read it out loud.
W ciągu następnych kilku tygodni zaprzyjaźniliśmy się jeszcze bardziej z Amirem i jego znajomymi. Pamiętam jeden niezapomniany moment podczas odwiezienia na lotnisko jednego z członków naszej ekipy. Spojrzałem na telefon i zobaczyłem wiadomość: Chester Bennington, wokalista Linkin Park, zmarł. Wstrząśnięty przeczytałem to na głos.
To my surprise, Amir and another friend reacted with just as much sadness — they were huge fans too. So, on that hour-long drive back, we cranked up Linkin Park’s greatest hits, singing at the top of our lungs, honoring Chester in our own little tribute. That car ride, that shared grief, and joy — it all just brought us closer.
Ku mojemu zaskoczeniu Amir i jeszcze jeden znajomy zareagowali tak samo smutno – oni też byli wielkimi fanami. I tak, podczas tej godzinnej podróży powrotnej, włączyliśmy na cały regulator największe hity Linkin Park i zdzieraliśmy sobie gardła, oddając cześć Chesterowi na swój sposób. Ta podróż, dzielona żałoba i radość – to nas wszystkich jeszcze bardziej zbliżyło.
Looking back, my time in Iran was filled with moments like these, filled with the kindness and openness of people I barely knew, now etched in my memory.
Patrząc wstecz, mój czas spędzony w Iranie pełen był takich chwil, pełen był życzliwości i otwartości ludzi, których ledwie znałem, a którzy teraz są wyryci w mojej pamięci.
If you ever get the chance to visit Iran, go. It’s a place that will show you a side of humanity you might never have expected, with stories just waiting to be told.
Jeśli kiedykolwiek będziesz miał okazję odwiedzić Iran, jedź. To miejsce pokaże Ci stronę ludzkiej natury, jakiej nigdy byś się nie spodziewał, z historiami, które tylko czekają, by zostały opowiedziane.